W Stalowej Woli kryzysy w największych zakładach pracy, które niegdyś były głównym źródłem napędowym gospodarki lokalnej, dają się we znaki mieszkańcom. Jeśli na teren miasta nie wkroczy w najbliższym czasie żaden duży inwestor, przyszłość miasta i jej mieszkańców może stanąć pod dużym znakiem zapytania.
Felgi dobre, ale niezdrowe
Obecnie rynek pracy zdominowany jest przez przemysł aluminiowy. Pomimo bardzo dużej ilości osób, które znalazły pracę przy produkcji felg, jej ulokowanie w bliskiej odległości od bloków mieszkalnych sprawia, że stan zdrowia mieszkańców znacznie się pogarsza. Pracownicy, którzy także pracują w tych szkodliwych warunkach, zazwyczaj po kilku latach opuszczają stanowiska pracy ze względu na problemy zdrowotne.
Początki kryzysu
Kilkanaście lat temu, gdy pojawił się kryzys w zakładach hutniczych, pracę straciła niemal połowa mieszkańców miasta. Na dzień dzisiejszy funkcjonuje w ramach zakładów jedynie kilka pododdziałów produkcyjnych pod skrzydłami chińskiego inwestora, gdzie wytwarzane są maszyny budowlane. Wraz z kryzysem został pogrzebany program zbrojeniowy wojska polskiego, za który odpowiedzialne miały być tutejsze zakłady.
Pogłębiający się kryzys
Kilka lat temu, gdy drugi pod względem wielkości zakład pracy w ramach produkcji energetyki miejskiej został wykupiony przez znaną spółkę, nikt nie przewidywał problemów, które mogą nastąpić w późniejszym czasie. Potem gdy wkroczyła hiszpańska marka, rozpoczęły się prawdziwe problemy, których żniwo zaczyna być widoczne już dziś w strukturze zatrudnienia.
Problemy
W Stalowej Woli nie jest łatwo znaleźć pracę, zwłaszcza osobom 50+. Mieszkańcy z wykształceniem wyższym też mają problem. Najłatwiej znaleźć w tej chwili zatrudnienie dla mężczyznom w sile wieku o dużej sprawności fizycznej. Oczywiście w przemyśle aluminiowym.